Manhattan -> bankomat PKO -> rowerowy
Sobota, 21 kwietnia 2007
· Komentarze(0)
Manhattan -> bankomat PKO -> rowerowy (na wszelki wypadek zakupiłem 2 dętki):):)
-> KEM (śniadanko - jajecznica na szyneczce) -> Huta Katowice -> Losień -> Leka -> Niegowonice (wspinaczka masakra - jak na moje warunki - zjazd SUUUPER - długo i szybko):):) -> Mitręga (przypomina słowo "udręka"..:) -> Ogrodzieniec -> no i z powrotem w skrócie... -> Niegowonice.... znowu "udręka"....a potem zjazdowa "ekstaza"...:):) 50 km/h - tylko samochody mnie spowalniały...bo strachliwi kierowcy hamowali...bali sie fotoradarów...Ciekawe czy mi cyknęło fotke na ograniczeniu do 40 km/h ??:) Miałem okazje wykorzystać zakupioną dętkę - jednak nie z powodu mojego pecha, ale jakiegoś nieszczęśliwego turysty spod Kielc (Pinczów). Jechaliśmy kawałek razem, ale wymiękłem na górce....:) Skąd go tu przywiało....?? No i znowu gdzieś tam w okolicach Huty.... Potem znowu bankomat... No i super-placek po węgiersku (KEM) i już mi sie odechciało wsiadać na rower...:):):) Jednakowoż wsiadłem i szczęśliwie dotarłem...:)
No i całą drogę walka z wiatrem zamiast z kilometrami...:)
Magiczna (psychologiczna) granica 100 km nie została niestety przekroczona... Ale już niedługo...Lada chwila.... "Już za chwileczkę, już za momencik....":)
Popołudnie: 124/95/72
Wieczór: 137/102/117
Wskazania licznika:
Odo: 336,40 km
Max: 50,50 km/h
Time: 3:57:36
Average: 18,50 km/h
-> KEM (śniadanko - jajecznica na szyneczce) -> Huta Katowice -> Losień -> Leka -> Niegowonice (wspinaczka masakra - jak na moje warunki - zjazd SUUUPER - długo i szybko):):) -> Mitręga (przypomina słowo "udręka"..:) -> Ogrodzieniec -> no i z powrotem w skrócie... -> Niegowonice.... znowu "udręka"....a potem zjazdowa "ekstaza"...:):) 50 km/h - tylko samochody mnie spowalniały...bo strachliwi kierowcy hamowali...bali sie fotoradarów...Ciekawe czy mi cyknęło fotke na ograniczeniu do 40 km/h ??:) Miałem okazje wykorzystać zakupioną dętkę - jednak nie z powodu mojego pecha, ale jakiegoś nieszczęśliwego turysty spod Kielc (Pinczów). Jechaliśmy kawałek razem, ale wymiękłem na górce....:) Skąd go tu przywiało....?? No i znowu gdzieś tam w okolicach Huty.... Potem znowu bankomat... No i super-placek po węgiersku (KEM) i już mi sie odechciało wsiadać na rower...:):):) Jednakowoż wsiadłem i szczęśliwie dotarłem...:)
No i całą drogę walka z wiatrem zamiast z kilometrami...:)
Magiczna (psychologiczna) granica 100 km nie została niestety przekroczona... Ale już niedługo...Lada chwila.... "Już za chwileczkę, już za momencik....":)
Popołudnie: 124/95/72
Wieczór: 137/102/117
Wskazania licznika:
Odo: 336,40 km
Max: 50,50 km/h
Time: 3:57:36
Average: 18,50 km/h